niedziela, 5 maja 2013

Sophie w norze

Mikołaj, Zajac, Ząbek, oraz Jack i Sarah szli właśnie w kierunku sań. Wszyscy byli pełni energii i woli walki. Mrok przekroczył już wszelkie granice. Teraz czas na rewanż. Niektórzy nazwaliby to zemstą i może będę mieli rację, ale teraz najważniejsze były dzieci.

- Zając ma rację. – zaczął North stanowczo. – Nie sądziłem że kiedyś to powiem, ale jeden raz Wielkanoc jest ważniejsza od Gwiazdki. – Zając na te słowa spojrzał na niego zszokowany. Tego się nie spodziewał. Szybko podszedł do mężczyzny, mając zamiar coś powiedzieć, ale niestety wyprzedziła go przed tym Sarah.

- Doprawdy? – spytała podejrzliwie, stojąc z założonymi rękami. Zmierzyła go wzrokiem, wyczekując na odpowiedź. To było nie możliwe. Po Mikołaju można było się wszystkiego spodziewać, ale na pewno nie czegoś tego. Norh obejrzał się za siebie, spoglądając na dziewczynę. Ona natomiast podniosła jedną brew.

- Owszem. – odpowiedział z oni jedną nutką ironii oraz wahania, więc można było wywnioskować że mówił prawdę. Sarah na to znów zmierzyła go wzrokiem, a potem bez słowa ruszyła przed siebie. – Jedziemy do jamy. – kontynuował North, zmieniając trochę kierunek tej wymianie zdań. – No już, zaprząc sanie. – zawołał. Na te słowa Zając stanął przed nim, blokując mu tym samym dalszą drogę.

- O nie koleś. Moja jama, mój tunel...zapnij się. – ostatnie słowa powiedział z satysfakcją, patrząc na mężczyznę, po czym tupnął dwa razy w podłogę. Wszyscy wiedzieli już co to znaczy. Mikołaj spojrzał na niego wiedząc, co się zaraz stanie.

- W mordę worek. – szepnął. Już po chwili wszyscy, oprócz Zająca zaczęli spadać w głąb tunelu. Strażnik dopiero po chwili, wskoczył do niego. Można było usłyszeć krzyki Mikołaja, które po chwili przerodziły się w śmiech. Nie minęło dużo czasu a on i Yeti, które jemu i reszcie towarzyszyły, poczuły grunt pod nogami. Jack, Sarah i Ząbek ominęli bolesnego spotkania z naturą, poprzez umiejętność latania. – Się zapnij... – zaczął poszkodowany podnosząc się. –...nawet śmieszne.

- Witajcie...w mojej norce. – powitał ich Zając, podnosząc obie łapy. Ich oczom ukazał się niesamowity, zielony, kwiecisty świat. Zupełnie nie przypominającego takiego, który wszyscy znali.
Nagle coś zaniepokoiło gospodarza. Usłyszał, coś co bardzo mu się nie podobało. Ostatnie wydarzenie wyostrzyły jego czujność jeszcze bardziej niż wcześniej. Jego uszy, węch wskazywały na to że nie są tutaj sami. – Ktoś tu jest. – stwierdził, rozglądaj się wszędzie, szukając sylwetki Mroka, ponieważ to jego się najbardziej spodziewał.
Przed nim, widniało bogato ozdobione wejście w głąb tunelu z którego wyszły niepomalowane jajka. Miały one małe nóżki, pozwalające na jakiekolwiek poruszanie się. Napięcie rosło a Zając wyciągnął swoje dwa bumerangi, wyczekiwał na pojawienie się intruza. Pozostali zrobili to samo. Sarah, która po wyciągnięciu swojej broni, czyli łuku, naprężyła go i niepewnie patrzyła na wejście przed nimi. Bała się że ich wróg znów tutaj się pojawi. Nie była zadowolona na myśl że znów będzie musiała stanąć z nim twarzą w twarz. Gdy zgromadzeni usłyszeli czyjeś kroki, zaczęli biec w stronę nieprzyjaciela, który okazał się...mała dziewczynką w blond włosach i założoną piżamką. Trzymała ona w ręku, trzy bielutkie jajka i patrzyła na nich przez chwilę zszokowana.

- Sophie? – spytał zaskoczony Jack. Nie spodziewał się siostry Jamie’go. A zwłaszcza tutaj. Po chwili wspomniana osóbka, zobaczywszy elfa koło Zająca, zaczęła go gonić. Sarah, która nie ruszyła ani przez chwilę ze swojego miejsca, podeszła do zgromadzonych. Wiedziała że to nie jest Mrok, już po usłyszeniu kroków małej.

- Co to dziecko tutaj robi?! – spytał zszokowany Zając. Nagle North zdał sobie sprawę że nie ma przy sobie jednej z swoich śnieżnych kuli.

- O śnieżna kula. – rzekł, przeglądając swoje kieszenie w płaszczu.

- Nie no, ale zróbcie coś. – zawołał zdesperowany strażnik, spoglądając na wszystkim.

- Na mnie nie patrz, ja jestem niewidzialny. – usprawiedliwił się Jack. Sarah spojrzała na niego mroźnym wzrokiem. Typowe...jak on jest w tarapatach to każdy ma mu pomóc, ale jeśli ktoś inny potrzebuje pomocy to się wymiguje.

- Ja, w przeciwieństwie do Pana „to nie moja sprawa” bym coś zrobiła, ale... – odpowiedziała dziewczyna wzruszając ramionami, dając do zrozumienia co chce powiedzieć. Jack posłał jej zaskoczone a jednocześnie wściekłe spojrzenie. Wszyscy pozostali spojrzeli na dziewczynkę, która teraz ciągnęła elfa za czubek jego czapki. Sarah patrząc na tego biedaka, westchnęła uśmiechając się. 

Nagle wpada na pewien pomysł, jak pomóc w trudnej sytuacji przyjacielowi. Mimo że była niewidzialna to wpadł jej do głowy pomysł, który nie wymagał bycia widzialnym. – A właściwie to...mogę coś zrobić. – na te słowa wszyscy spojrzeli na nią z niemałym zaskoczeniem. Wszystkim do głowy przyszła jedna myśl. Co ona mogłaby zrobić? Przecież była niewidzialna. Jack spojrzał na nią podejrzliwie a jednocześnie z uśmiechem na twarzy. Sarah łapiąc jego spojrzenie spojrzała na niego i jakby nic się nie stało odwzajemniła uśmiech.

- A więc? Masz jakieś pomysł? – Na te słowa Zająca, Jack pokręcił głową zażenowany.

- O ty nie możesz? Kiedy ty ostatnio miałeś jakikolwiek kontakt z dzieckiem? – Gdy strażnik to usłyszał, podszedł do niego z najwyraźniej niezbyt szczęśliwą miną i stanął naprzeciwko chłopaka. Tak jak wtedy w warsztacie North’a, patrzyli na siebie wrogo. Sarah widząc to westchnęła i podeszła do nich.

- Chłopaki, chłopaki, chłopaki. Nie mówcie mi że będziecie się kłócić oto, kto częściej widuje się z dziećmi. – zaczęła dziewczyna, stojąc miedzy nimi. Oboje spojrzeli na nią a potem znów na siebie. – A ty Zając...- wskazała na niego palcem. –...wyluzuj trochę. – po tych słowach jej wzrok powędrował na Jack’a. – A skoro ty masz takie doświadczenie z dziećmi to teraz...- przybliżała swoją twarz do niego.-...popatrz na mistrzynię. – Już po chwili dziewczyna podeszła do dziewczynki i kucnęła przy niej. - Już dobrze maleńka. – Blondwłosa widząc dziewczynę spojrzała zaskoczona a jednocześnie uradowana. Na jej widok wróciły wspominania z nią związane.

- Sarah. – szepnęła. Słysząc swoje imię, przyszła strażniczka uśmiechnęła się do niej ciepło. Na początku zaskoczyło ją to że Sophie ją widzi, ale po chwili przypomniała sobie dlaczego tak jest. Jack jak i pozostali zgromadzeni po wypowiedzeniu imienia Wintry spojrzeli na nią zaskoczeni. Skąd niby ona znała jej imię.

- Wiesz co, mam tu coś dla ciebie. – wyciągnęła ku niej rękę. Nic na niej nie leżało, lecz nie na długo. Jednym gestem drugiej ręki, wyczarowała przepiękny płatek śniegu, który równie pięknie się mienił. Dziewczynka wzięła go do ręki. – Piękny prawda? – Nie potrzebowała słów na to by dostrzec że jest zauroczona. Po chwili płatek pod wpływem wiatru, wyrwał się z delikatnego uścisku i odleciał. Ta wpatrując się przez chwilę w niego, po chwili spojrzała na Sarę i wyciągnęła w jej stronę rączki.

- Hopsa, hopsa. – zawołała dając tym samym znak że chce na ręce. Dziewczyna spojrzała na nią a po chwili spojrzała z promiennym uśmiechem na twarzy. Widząc jej drobne rączki kucnęła przy niej i wzięła ją na ręce.

- No to hopsa. – biorąc małą na ręce, spojrzała na wszystkich. Patrzyli na nią z niedowierzaniem i to nie z powodu jej podejścia do dzieci. – Co?

- Jakim cudem ona cię widzi?– spytał zaszokowany Jack. Nie wiedział co o tym myśleć. To on robi niewyobrażalne rzeczy, by zwrócić na siebie uwagę, o ona tak najzwyczajniej w świecie rozmawia z dzieckiem, nie robiąc nic by ją za uwarzyło. Sarah słysząc to, przypomniała sobie zdarzenie sprzed kilku miesięcy. Uśmiechnęła gdy przed jej oczami pojawiły kolejne wspomnienia. Z zmyśleń wyrwała ją świadomość, że chłopak o coś pytał. Wstała więc z dziewczyną na rękach i spojrzała na niego. Każdy spodziewał się jakiegoś rozsądnego wytłumaczenia, lecz ona nie zamierzała się jak na razie z niczego tłumaczyć.

- To długa historia. – odpowiedział krótko. – A chyba nie mamy czasu na opowieści, prawda? Mamy robotę. Co nie Zając? – spytała ironicznie puszczając strażnikowi oczko. Nagle na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Ni stąd i z owad Zając zaczął się dziwnie zachowywać. Nagle poczuł że jego serce wypełnia się radością. A nie było żadnego powodu by tak się czuł. No może przygotowania do Wielkanocy wzbudziły w nim taką radość. Jednak prawda była całkiem inna. Za tym wszystkim stała Sarah i jej zdolność kontrolowania emocji. W końcu Sarah miała zostać strażniczką uczuć.

No i tak zaczęły się Wielkanocne przygotowania. Wszędzie można było dotrzeć jeszcze niepomalowane, białe jajka. Były ich setki, jak i nie tysiące. Mikołaj patrzył na nie mile zaskoczony.

- Ożty w dziób choinkę. Sporo tych jajek. – zawołał, opierając dłonie na ramionach.

- Eee ile mamy czasu? – spytał Jack, przyglądając się maszerującym jajkom. Królik jak nigdy wcześniej szczęśliwy biegał z Sophie na grzbiecie. Sarah widząc to uśmiechnęła się. No i zadziałało.

- No dobrze chłopcy, czas na kontrofensywę. – rzekł Zając. – Macie bycie być wszędzie. – zwrócił się do jajek. – W mieście, na wsi i na kempingach...Już widzę te koszyki, pełne moich pisanek.
Zając nie mógł wyrazić, jak był w tej chwili szczęśliwy. Nie myślał o tym że Mrok czyha gdzieś w pobliżu. Liczyły się tylko pisanki i Wielkanoc, która była już tuż tuż.
Mikołaj widząc już pokolorowane jajka, wziął jedno do ręki i przyjrzał się mu.

- Aha, tak to...ciekawy wzór.- Musiał to przyznać. Był pod wrażeniem. Zając, który to usłyszał spojrzał na niego.

- Nie koleś, to dzieło sztuki. – po tych słowach strażnik postawił pisankę na ziemie o ona dołączyła do reszty. Zając w tym samym czasie, skoczył na najwyższą skałę i rozejrzał się. – Jutro będzie już wiosna...na całej ziemi...a z nią...przyniosę ludziom nadzieję.
Pisanki ustawiały się w kolejce do pnączy, które tworzyły przepiękne wzorki na ich skorupkach. Sarah rozejrzała się. Nie mogła uwierzyć że to dzieje się naprawdę że to jeszcze w ogóle istnieje. Gdyby zaczęliby później, zapewne nic by nie zrobili. Nie byłoby pisanek ani Wielkanocy.

- Zaimponował mi. – odezwał się nagle znajomy męski głos. Gdy dziewczyna spojrzała w bok, dostrzegła przystojną twarz Frost’a. W pierwszej chwili po przypomnieniu sobie sytuację z przed kilku godzin. Poczuła zakłopotanie ale po chwili opanowała się i spojrzała przed siebie.

- Nie tylko tobie. – rzekła, patrząc na Mikołaja, który w tej chwili rozmawiał z Zębuszką. Gdy dziewczyna wróciła wzrokiem do jajek, zapadła krępująca cisza. Oboje nie widzieli co powiedzieć. Zwłaszcza po tym co się wydarzyło,...co się miało wydarzyć. – Jack ja...- zaczęła niepewnie. Chłopak spojrzał na nią wyczekująco. Na początku nie wiedział, co może się spodziewać po dalszej części wypowiedzi, lecz po chwili przypomniał sobie sytuację z bieguna. -...chciałam Cię przeprosić. Nie powinnam...- Coraz trudniej było jej dobrać odpowiednie słowa. Na szczęście Jack, pomógł jej w tym.

- Nie to ja przepraszam. – przerwał jej. On też był winny, może nawet bardziej niż ona. – To nie powinno mieć miejsca. – dodał.

- Tak nie powinno. – Sarah mówiła te słowa z wielkim bólem. Dobrze wiedziała że to nic nie zmienia i w końcu kiedyś się czara się przeleje i stanie się to co musi się stać. To była tylko kwestia czasu. Te naczynie pełne tęsknoty, bólu i nadziei że wszystko się kiedyś ułoży, napełni się i wyleje z siebie to wszystko.
Po kilku godzinach męczącej pracy Zając wraz z Sophie na rękach patrzył na tunele, do których wchodzą gotowe pisanki. Jack widząc to podszedł do niego.

- Nieźle. –strażnik spojrzał na niego. W tym momencie dziewczynka w jego ramionach, zaczęła zasypiać. Gdy wzrokiem powrócił do chłopaka, pokręcił głową uśmiechając się.

- Sam jesteś nieźle. – Po tych słowach i chwili ciszy posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia, co świadczyło że wreszcie jest miedzy nimi ok. Dawne powody, które powodowały że stworzył się miedzy nimi spór, znikły.

 - E y przepraszam...no wiesz...za tego kangura. – odezwał się Jack. W tej chwili poczuł że musi przeprosić go za to. W normalnej sytuacji, nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Ale coś zmusiło go do tego .

- To przez bumerang tak? – spytał rozbawiony. Jack słysząc to również się zaśmiał.

Nagle koło nich pojawili się strażnicy. Sarah uklękła przy Zającu, wyciągając ręce w kierunku małej Sophie. Dawała tym samym znak że chce wziąć małą. Gdy dziewczynka spała już w ramionach dziewczyny ona uśmiechnęła się do niej czule, a pozostali przyglądali się temu z uśmiechami na twarzach..

- Biedna mała małpeczka. No paczcie, całkiem padnięta. – odezwał się Zając.

- Jest taka cudna. – stwierdziła Zębuszka spoglądając na dziewczynkę.

- Ale trzeba ją zabrać do domu. – wtrąciła się Sarah wstając.

- Może ja to zrobię? – spytał nagle Jack, patrząc na dziewczynę. Ona obdarzyła go niepewnym spojrzeniem. Nie spodobał jej się ten pomysł.

- Jack nie...nie ma mowy. – wycedziła wyraźnie. – Mrok nie będzie przecież...

- Nie masz z nim szans.

- Dlatego jesteś potrzebny tutaj... – wtrącił się Zając. Jemu również nie przypadł ten pomysł. Tak jak Sarah, nie zamierzał ryzykować kolejnego członka drużyny-...w norze.

- Spokojnie...to mi zajmie moment. – zapewnił ich. Dobrze wiedział co robi.  



6 komentarzy:

  1. Wszystko zacne tylko mam jedno"ale"...coś mało Zębuszki ,albo jej kwestie dajesz Sarze lub ją pomijasz.Brakuje mi jej w całym opowiadaniu.Poza tym nie widziałam zbyt wiele błędów.Widzisz?Jak na razie jest ok :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział będzie poświęcony Sarze, Jacko'wi i Pitch'owi. Ale obiecuje że będzie jej więcej.

      Usuń
  2. Szczerze dopiero dziś wykopałam tego bloga (czyli, że wiesz znalazłam), bardzo spodobały mi się twoje rozdziały <3 I mimo, że wszystkie dialogi znam na pamięć (jak ma się takiego zjebka jak ja to wiesz co wieczór ROTG, ROTG i tak w kółko) zaskakuje mnie wszystko co się dzieję dalej C;
    Mam do ciebie parę spraw:
    a)Cieszę się, że eksmiłość Jacka ma na imię Sarah bo ja mam tak na imię (zaciesz, zaciesz!)
    b)Fajny pomysł na bloga co ja gadam zajebi***!!!
    c)Nie obrazisz się, że ukradłam ci szablon C: ???
    d)Następnym razem będę bardziej rozgarnięta C: .

    Pozdrawiam
    ~Leercy

    Ps Nie wiem czy zauważyłaś ale na moim avatarze jest Emma szpas, szpas C:



    Ps2 Emma to szister Jacka C:




    Ps3 Jeszcze jedno co skłoniło cię do wyboru formy Jack Frost, a nie Jack Mróz?






    Ps...4 Nie, nie mogłam dać tego w jednym ''Ps''





    Ps.......5! Wiem, że mam fioła C:




    Ps................6? Musiałam dodać jeszcze jednego ''Ps'a'' bo wiesz u ciebie jest sześcioro strażników u mnie jest sześcioro strażników czujesz to nie?







    PRZECEŃ MI MATERAC!!!





    Właśnie zdałam sobie sprawę z głupoty tych słów c:

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadłam właściwie tylko na chwilę skomentować reklamę pozostawioną mi na blogu - nie czytałam rozdziału ani nic, więc o tym się nie wypowiadam. Pragnę jedynie zaznaczyć, że Twoje tłumaczenie tytułu bloga jest błędne, nie wiem, czy zdajesz sobie z tego sprawę - Rise of the Guardians to nie są, jak twierdzisz, Strażnicy Marzeń, lecz Powstanie Strażników.

    Jeszcze jedno: "Jack'a Forest'a" - mania nadużywania apostrofów? Powinno być "Jacka Foresta", jego imię i nazwisko odmienia się zgodnie z polskimi zasadami interpunkcji.

    Pozdrawiam,
    Katja

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję za zaproszenie do Twojego bloga. Jest wart uwagi ;3
    Podoba mi się jak piszesz. Jednym słowem super. Pojawiją się błędy, ale kto ich nie popełnia.
    Bardzo serdecznie zapraszam Cię do mnie, na historię dziewczyny o niezwykłym charakterze.
    http://67igrzyskaoczamijulites.blogspot.com/

    Pozdrawiam
    Julites

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń