niedziela, 10 lutego 2013

"Przystanek...wróżko-land."



Już po chwili cała grupa oprócz Zębowej Wróżki była w miejscu, gdzie tak jak w fabryce w tym momencie był duży tłok

– Dobra, zbierajcie się... nie mamy czasu – poganiał wszystkich Mikołaj.
Jack, mijając Yeti, którzy spieszyli się jak mogli, starał się dotrzymać Northowi kroku.

– Ej, nigdzie z wami nie jadę. Nie wejdę do jakichś starych, rozklekotanych... – Chłopak nie dokończył, ponieważ jego oczom ukazały się wielkie czerwone sanie, które były ciągnięte przez równie duże renifery. Wyglądało to imponująco. – ...sań – dokończył mile zaskoczony.

Nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą widział. Renifery szalały, nie mogły się uspokoić. Najprawdopodobniej czuły to, co się wokół nich dzieje. Były strasznie niespokojne, natomiast wcześniej wspomniane sanie automatycznie wyciągnęły spod złożone skrzydła.

Chłopak patrzył na sanie lekko zszokowany, natomiast królik spojrzał na nie niepewnie. 

– No to może raz, ale raz. –  Mikołaj na to uśmiechnął się szeroko.

– Nie ma to jak saneczki – stwierdził żartobliwie. – Zając, na co ty czekasz, co? – spytał.

Ten, patrząc na sanie niepewnie, odpowiedział:

– Będzie szybciej, jak pójdę swoimi tunelami... i ten, no... bezpieczniej – stwierdził.

Mikołaj, nie mogąc już tego słuchać, złapał królika za futro i usadził w saniach.

– A wskakuj i zapnij się – rzekł.

Królik rozejrzał się wokół, szukając pasów. Ze zmartwieniem spojrzał na Northa. 

– Zaraz, a gdzie pasy? – spytał.

Mężczyzna zaśmiał się, łapiąc za lejce.

– Ha. To tylko takie powiedzonko – odpowiedział.

Po chwili rozejrzał się, nigdzie nie widział Sary.

– Zaraz, a gdzie Sarah? – spytał.

Nagle ktoś gwizdnął na palcach. Cała czwórka spojrzała w stronę dochodzącego dźwięku. Dostrzegli młodą dziewczynę siedzącą na wielkim białym reniferze. Jack spojrzał na niego, a potem na nią. Przez głowę przeszła mu tylko jedna myśl. No nieźle. 

– I jak ma na imię... Wicher? – spytał z uśmiechem na twarzy.

Chciał trochę ją podrażnić. Sarah uśmiechnęła się pod nosem. 

– Ruszaj, mój dzielny rumaku – rzekła do zwierzęcia, spoglądając na chłopaka. Miała niezłą satysfakcję. Kontakt wzrokowy miedzy nimi przerwał renifer, który zaczął biec z coraz większą szybkością. Jack tylko przyglądał się odjeżdżającej Sarze. 

– Jeśli chcesz ją poderwać, powinieneś być milszy – rzekł North.

Na te słowa chłopak spojrzał rozbawiony, a jednocześnie zaskoczony.

– Nie chcę jej poderwać – rzekł z rozbawioną miną.

Mężczyzna odwrócił się w jego stronę, podnosząc brwi z udawanym zdziwieniem.

– To dlaczego ją zwodzisz? – spytał.

Uśmiech na twarzy chłopaka zmienił się. Z rozbawianej zmieniła się na zastanawiającą. Nie potrafił odpowiedzieć na pytanie.

– No dobra, jedziemy. Hija...! – zawołał Mikołaj i machnął lejcami, po czym grupa reniferów, która ciągnęła sanie, ruszyła.

W tym samym momencie pazury królika pozostawiły ślady na saniach. Strasznie się bał latać. Jack spojrzał na niego z drwiącym uśmiechem na ustach. North w tym samym czasie popędzał renifery, machając lejcami.

Z niewiarygodną szybkością jechali w lodowym tunelu w stronę wyjścia. Królik z przerażoną miną wyczekiwał na to, aż wyjadą na zewnątrz. Po drodze Jack zauważył dwóch Yeti, którzy robili coś z boku. North w tym samym czasie pociągnął za wajchę przed sobą, co spowodowało, że sanie nabrały jeszcze większej prędkości. Po chwili spojrzał za siebie, a tym samym na Zająca.

– Zając, masz lęk wysokości? – spytał żartobliwie.

On natomiast złapał się za usta.

– Macie torebkę? – zapytał.

Piaskowi bardzo podobało się to wszystko. Uwielbiał taki rodzaj zabawy.

– I jazda! – zawołał mężczyzna.

Po chwili byli już na zewnątrz, wystarczyło tylko wystartować. 

W tym samym czasie Sarah czekała na chłopaków, wisząc w powietrzu, siedząc na reniferze. Tym samym dziewczyna w czasie gdy panowie wyjeżdżali,  przyglądała się księżycowi. Gdy ich zobaczyła, skierowała renifera w ich stronę. 

– Wreszcie... – rzekła sama do siebie, trochę niezadowolona.

Po tych słowach sanie, które zbliżały się do niej coraz szybciej, nagle przeleciały tuż nad nią.

– No nareszcie, ile można na was czekać?! – zawołała, ruszając za saniami.

Wystarczyło kilka sekund, by być tuż za nimi. Jack rozejrzał się i dostrzegł, że za nim, a właściwie za saniami, leci dziewczyna.

– I jak pierwsze wrażenia? – spytała, spoglądając na chłopaka.

Ten jeszcze raz się rozejrzał przelotnie, patrząc na nią. 

– Niezłe – odpowiedział.

Dziewczyna na to uśmiechnęła się. 

– To nie to samo, co latanie samemu – rzekła.

Chłopak spojrzał na nią.

– Fakt. – Po tych słowach spojrzał na królika, który już się ledwo co trzymał się sań. – Hej, zając, zobacz, jaki stąd widoaaaaa...! – nie dokończył, bo nagle wiatr spowodował, że nie utrzymał równowagi i zaczął spadać. 

– North... Jack... on... – zaczął królik, łapiąc za brzeg sań, wychylając się.

Gdy wyjrzał zza sań, dostrzegł Jacka siedzącego za Sarą na reniferze.

– O... zależy ci – stwierdził chłopak.

Królik spojrzał na niego oburzony. 

– Idź się wypchaj marchwią, mądralo. – Na te słowa Jack i Sarah zaśmiali się, a po chwili spojrzeli na siebie.

–  Trzymać się tam. Lecimy na skróty – zawołał  North.

Po chwili wziął do ręki wielką kulę. 

– O nie, a mogłem iść tunelami – rzekł zrezygnowany Zając.

Jack podleciał do Mikołaja i spojrzał na kulę.

– Przystanek... wróżkoland. – Po tych słowach mężczyzna rzucił kulę przed siebie, a przed nimi pojawił się portal do Wróżkolandu.

W tym momencie sanie przyspieszyły i wleciały do portalu, a za nimi poleciała Sarah. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz