Już po chwili
cała grupa oprócz Zębowej Wróżki była w miejscu, gdzie tak jak w fabryce w tym momencie
był duży tłok
– Dobra, zbierajcie się...
nie mamy czasu – poganiał wszystkich Mikołaj.
Jack, mijając
Yeti, którzy spieszyli się jak mogli, starał się dotrzymać Northowi
kroku.
– Ej, nigdzie
z wami nie jadę. Nie wejdę do jakichś starych, rozklekotanych... – Chłopak
nie dokończył, ponieważ jego oczom ukazały się wielkie czerwone sanie, które
były ciągnięte przez równie duże renifery. Wyglądało to imponująco. – ...sań –
dokończył mile zaskoczony.
Nie mógł
uwierzyć w to, co przed chwilą widział. Renifery szalały, nie mogły się
uspokoić. Najprawdopodobniej czuły to, co się wokół nich dzieje.
Były strasznie niespokojne, natomiast wcześniej wspomniane sanie
automatycznie wyciągnęły spod złożone skrzydła.
Chłopak
patrzył na sanie lekko zszokowany, natomiast królik spojrzał na nie
niepewnie.
– No to może
raz, ale raz. – Mikołaj na to uśmiechnął się szeroko.
– Nie ma to
jak saneczki – stwierdził żartobliwie. – Zając, na co ty czekasz, co? – spytał.
Ten, patrząc na
sanie niepewnie, odpowiedział:
– Będzie
szybciej, jak pójdę swoimi tunelami... i ten, no... bezpieczniej –
stwierdził.
Mikołaj, nie
mogąc już tego słuchać, złapał królika za futro i usadził w saniach.
– A wskakuj i
zapnij się – rzekł.
Królik
rozejrzał się wokół, szukając pasów. Ze zmartwieniem spojrzał na Northa.
– Zaraz, a
gdzie pasy? – spytał.
Mężczyzna
zaśmiał się, łapiąc za lejce.
– Ha. To tylko
takie powiedzonko – odpowiedział.
Po chwili
rozejrzał się, nigdzie nie widział Sary.
– Zaraz, a
gdzie Sarah? – spytał.
Nagle ktoś
gwizdnął na palcach. Cała czwórka spojrzała w stronę dochodzącego dźwięku.
Dostrzegli młodą dziewczynę siedzącą na wielkim białym reniferze.
Jack spojrzał na niego, a potem na nią. Przez głowę przeszła mu tylko
jedna myśl. No nieźle.
– I jak ma na
imię... Wicher? – spytał z uśmiechem na twarzy.
Chciał trochę
ją podrażnić. Sarah uśmiechnęła się pod nosem.
– Ruszaj, mój
dzielny rumaku – rzekła do zwierzęcia, spoglądając na chłopaka. Miała niezłą
satysfakcję. Kontakt wzrokowy miedzy nimi przerwał renifer, który
zaczął biec z coraz większą szybkością. Jack tylko przyglądał się
odjeżdżającej Sarze.
– Jeśli chcesz
ją poderwać, powinieneś być milszy – rzekł North.
Na te słowa
chłopak spojrzał rozbawiony, a jednocześnie zaskoczony.
– Nie chcę jej
poderwać – rzekł z rozbawioną miną.
Mężczyzna
odwrócił się w jego stronę, podnosząc brwi z udawanym zdziwieniem.
– To dlaczego
ją zwodzisz? – spytał.
Uśmiech na twarzy
chłopaka zmienił się. Z rozbawianej zmieniła się na zastanawiającą.
Nie potrafił odpowiedzieć na pytanie.
– No dobra,
jedziemy. Hija...! – zawołał Mikołaj i machnął lejcami, po czym grupa
reniferów, która ciągnęła sanie, ruszyła.
W tym samym
momencie pazury królika pozostawiły ślady na saniach. Strasznie się bał latać.
Jack spojrzał na niego z drwiącym uśmiechem na ustach. North w tym samym czasie
popędzał renifery, machając lejcami.
Z
niewiarygodną szybkością jechali w lodowym tunelu w stronę wyjścia. Królik z
przerażoną miną wyczekiwał na to, aż wyjadą na zewnątrz. Po drodze Jack zauważył dwóch
Yeti, którzy robili coś z boku. North w tym samym czasie pociągnął za
wajchę przed sobą, co spowodowało, że sanie nabrały jeszcze większej prędkości.
Po chwili spojrzał za siebie, a tym samym na Zająca.
– Zając, masz
lęk wysokości? – spytał żartobliwie.
On natomiast
złapał się za usta.
–
Macie torebkę? – zapytał.
Piaskowi
bardzo podobało się to wszystko. Uwielbiał taki rodzaj zabawy.
– I jazda! –
zawołał mężczyzna.
Po chwili byli
już na zewnątrz, wystarczyło tylko wystartować.
W tym samym
czasie Sarah czekała na chłopaków, wisząc w powietrzu, siedząc na reniferze.
Tym samym dziewczyna w czasie gdy panowie wyjeżdżali, przyglądała się
księżycowi. Gdy ich zobaczyła, skierowała renifera w ich stronę.
– Wreszcie... –
rzekła sama do siebie, trochę niezadowolona.
Po tych słowach
sanie, które zbliżały się do niej coraz szybciej, nagle przeleciały
tuż nad nią.
–
No nareszcie, ile można na was czekać?! – zawołała, ruszając
za saniami.
Wystarczyło
kilka sekund, by być tuż za nimi. Jack rozejrzał się i dostrzegł, że
za nim, a właściwie za saniami, leci dziewczyna.
– I jak
pierwsze wrażenia? – spytała, spoglądając na chłopaka.
Ten jeszcze
raz się rozejrzał przelotnie, patrząc na nią.
– Niezłe –
odpowiedział.
Dziewczyna na
to uśmiechnęła się.
– To nie to
samo, co latanie samemu – rzekła.
Chłopak
spojrzał na nią.
– Fakt. – Po
tych słowach spojrzał na królika, który już się ledwo co trzymał się sań. – Hej,
zając, zobacz, jaki stąd widoaaaaa...! – nie dokończył, bo nagle wiatr
spowodował, że nie utrzymał równowagi i zaczął spadać.
– North... Jack...
on... – zaczął królik, łapiąc za brzeg sań, wychylając się.
Gdy wyjrzał
zza sań, dostrzegł Jacka siedzącego za Sarą na reniferze.
–
O... zależy ci – stwierdził chłopak.
Królik
spojrzał na niego oburzony.
– Idź
się wypchaj marchwią, mądralo. – Na te słowa Jack i Sarah zaśmiali
się, a po chwili spojrzeli na siebie.
–
Trzymać się tam. Lecimy na skróty – zawołał
North.
Po chwili
wziął do ręki wielką kulę.
– O nie, a
mogłem iść tunelami – rzekł zrezygnowany Zając.
Jack podleciał
do Mikołaja i spojrzał na kulę.
– Przystanek...
wróżkoland. – Po tych słowach mężczyzna rzucił kulę przed siebie, a przed nimi
pojawił się portal do Wróżkolandu.
W tym momencie
sanie przyspieszyły i wleciały do portalu, a za nimi poleciała
Sarah.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz