niedziela, 21 kwietnia 2013

Jack...

W czasie, gdy Pitch cieszył się z wygranej bitwy, strażnicy przeżywali śmierć swojego wieloletniego przyjaciela. North, Zając i Zębowa Wróżka, stali nad nad jego grobem. Był on przedstawiony jako kawałek dębowej podłogi w kształcie koła. W środku był umieszczony trójkąt o trochę ciemniejszej barwie niż koło, a w jego wnętrzu znajdował się cień w postaci zabitego. Wokół koła stały lampiony, które były jedynym źródłem światła. Wokół koła stali pomocnicy Mikołaja, Yeti, a przed strażnikami Elfy, które dzwoniły smutnie. Na twarzach zgromadzonych malował się smutek. Zębuszka spojrzała na Mikołaja, a potem na Zająca. Tylko mężczyzna obdarzył ją jakimkolwiek spojrzeniem, Zając nie odważył się tego zrobić. W jego zielonych oczach można było dostrzec łzy, które próbował jakimś sposobem ukryć, bezskutecznie. Widząc to strażniczka złapała go za łapę, a po chwili wykonała ten gest również w stronę Northa. Wszyscy byli pogrążeni w żałobie. Tej całej sytuacji przyglądała się Sarah, która nie odważyła się stanąć wraz z przyjaciółmi i opłakiwać zmarłego. Stała oparta o drewniany słup nieopodal kominka. Przez chwilę spoglądała na zgromadzonych. W jej zaczerwienionych i szklistych oczach można było dostrzec jeszcze łzy. Widać było że płakała. Po krótkim czasie rzuciła ostanie spojrzenie na przyjaciół i odeszła.
W tym samym czasie Jack siedział na parapecie niedaleko głównego pomieszczenia bazy Mikołaja. Wpatrywał się w krajobraz za oknem. Po chwili dotknął palcem szkła, co spowodowało że zamarzało tworząc postać Piaska. Na jego twarzy malował się smutek.
 
– Trzymasz się jakoś? – spytał mężczyzna, podchodząc do chłopaka.
 
– Tak, ale…– zaczął szepcząc. W jego oczach w tej chwili królowały łzy. - Mogłem coś zrobić.
 
– Coś zrobić? Jack, walczyłeś z Mrokiem – Przypomniał, opierając się o parapet. – Uratowałeś nas.
 
– Ale piasek…
 
– Byłby bardzo z ciebie dumny – przerwał mu, patrząc na niego wzrokiem pełnym współczucia. Jack spojrzał na niego, a po chwili zdjął kaptur z głowy, schodząc z parapetu. Dłonie schował do kieszeni swojej bluzy. – Nie wiem kim byłeś w swoim poprzednim życiu, ale w tym z pewnością jesteś strażnikiem – kontynuował North, kładąc na chwilę swoją rękę na ramieniu chłopaka.
 
– Nie będę wiedział kim jestem, dopóki nie dowiem się kim byłem – oznajmił.
 
– Dowiesz się – zapewnił – Ja to czuję – spojrzał na swój brzuch – całym brzuchem – rzekł, rozbawiony, łapiąc się za brzuch. Ten spojrzał na niego podnosząc kąciki ust. Po krótkiej chwili oboje spojrzeli na krajobraz za oknem. – A teraz – zaczął. Chłopak znów spojrzał na niego wyczekując na dalszą cześć jego wypowiedzi. – Lepiej idź do Sary. Piasek był jej mentorem i bardzo bliskim przyjacielem. Ona potrzebuje teraz wsparcia – Jack spojrzał w bok rozważając czy rzeczywiście iść do dziewczyny. Chwilę po tym po raz kolejny spojrzał na strażnika i kiwnął twierdząco głową.

W tym samym czasie, Sarah stała przy nagrobku zmarłego przyjaciela. Była sama, więc nie musiała skrywać łez, które co chwilę gromadziły się w jej błękitnych oczach. Z trudem dopuszczała do siebie myśl, że on nie żyje. A najgorsze było to, że on zginął, przez nią i jej tchórzostwo. To właśnie teraz zdała sobie sprawę, że nie może być strażniczką. Nawet nie potrafiła powstrzymać wroga, gdy realizował swoje plany. A co dopiero gdyby miała czuwać nad dziećmi całego świata. Po krótkich przemyśleniach uklękła przy nagrobku. Jednym ruchem dłoni wyczarowała lodową różę pokrytą iskrzącym szronem, którą położyła koło lampionów. Następnie kucnęła by lepiej przyjrzeć się wyrytej w drewnie postaci, jaka znajdowała się przed nią.
 

Było lato, ciepła noc. Sarah i Piasek szykowali się właśnie do codziennej pracy strażnika. Dziewczyna miała mu dziś asystować, by dowiedzieć się i nauczyć przy okazji czegoś nowego. Oboje stali na dachu jednego z większych domów w Burgess.

– Zaczynamy? – spytała. Piasek słysząc jej głos, odwrócił głowę w jej stronie uśmiechając się. Dawał jej tym samym znak, że jest gotowy. – A więc zaczynamy – powiedziała widząc ten uśmiech. Już po chwil wiatr i powietrze opatuliły ich ciała. Sarah czując to uśmiechnęła się. Nic więcej do szczęścia jej nie było potrzebne. Świadomość, że w tej chwili była wolna, rodziła w jej sercu szczęście. Po chwili lotu oboje wznieśli się w górę by widzieć większość domów w miasteczku. Dziewczyna spojrzała na strażnika. On w tym czasie zaczął wytwarzać coś w rodzaju piaskowych smug, wlatujących do każdego pokoju dziecięcego w mieście. Przyglądała się uważnie w jaki sposób to robi. Dokładnie badała wzrokiem, każdy jego ruch. Gdy Piasek zauważył jak jego uczennica spogląda na to, wyciągnął dłonie w jej kierunku.
 
– Mam spróbować? – zapytała. On tylko kiwnął twierdząco głową. Na ten gest podleciała do niego bliżej. Wystawiła jedną rękę przed siebie, a drugą zaczęła delikatnie obracać nad tą pierwszą. Nie minęło dużo czasu, a w jej dłoni zaczęła gromadzić się energia, która po chwili przybrała postać kuli. Sarah, spojrzała zaskoczona na Piaska, a ten uniósł swoje ręce w górę, dając do zrozumienia by uczynniła to samo. Gdy wyciągnęła dłonie w górę, kula pod wpływem blasku księżyca, zaczęła świecić oślepiającym światłem. Po chwili energia zgromadzona w lodzie zaczęła się wydobywać na zewnątrz, powodując że światło podwoiło swoją moc. Nie minęło dużo czasu, a kula pękła na kilka części i tym samym momencie zmieniła się w płatki śniegu opadające na ziemię. Dziewczyna zszokowana spojrzała na śnieg. Gdy dostrzegła jeden płatek przed nią, wystawiła rękę po czym ów płatek, jeden z wielu części białego puchu spadła na nią. Pewnie w normalnej sytuacji, stopił by się, ale nie w jej dłoni. Nastolatka przyglądała się mu uważnie. Po krótkiej chwili spojrzała na Piaska. On z założonymi rękami uśmiechał się. Był zadowolony z postępów swojej podopiecznej. Tak długo na to pracowała. 

Sarah na to wspomnienie prawie się popłakała. Zacisnęła powieki by nie pozwolić kolejnym łzom ujrzeć światła dziennego. Niestety nie udało jej się to. Gdy poczuła jak jedna z zatrzymanych łez spływa po jej zimnym policzku, zakryła usta ręką by stłumić szloch.
 
– Piasek…– szepnęła otwierając oczy, roniąc łzy. Jej głos był piskliwy i drżący. Nagle usłyszała skrzypienie. Momentalnie starła łzy z policzków i powstrzymując swój głos od szlochu wstała. Wiedziała, że to skrzypienie jest powodowane krokami. - Wujku proszę, zostaw mnie – błagała w myślach. Nie miała ochoty teraz z nim rozmawiać i wysłuchiwać tego, jak bardzie jest mu przykro. Wiedziała to, ale nie musiał tego mówić. Jednak gdy kącikiem oczu dostrzegła ciemną, niebieską bluzę zdała sobie sprawę, że to nie osoba, której się spodziewała. Przez chwilę oboje stali w milczeniu spoglądając na nagrobek ich przyjaciela.
 
– On nie musiał zginąć – stwierdziła Sarah dość normalnym głosem. Jack spojrzał na nią bez żadnego wyrazu twarzy. Wzrokiem znów powrócił do wcześniejszego punktu obserwacji.
 
– Nie musiał – potwierdził. Dziewczyna po chwili westchnęła i spuściła wzrok. Chwilę po tym zaśmiała się drwiąco. On natomiast spojrzał na nią zaskoczony.
 
– Idiotka ze mnie co? – spytała ironicznie. Frost widząc jej potrzebę wygadania, wyżalenia się, cierpliwie czekał na jej dalsze jej słowa. – Już drugi raz wszystkich zawiodłam. A najbardziej Piaska. Ucierpiał na tym najbardziej.
 
– Nie zawiodłaś nikogo. Nie mogłaś nic zrobić, jak my wszyscy.– oznajmił stanowczo Jack, odwracając się w jej stronę. Ona nie obdarzyła go nawet przelotnym spojrzeniem. Patrzyła bez wyrazu przed siebie.
 
– Czyżby? – spytała. Po tych słowach spojrzała chwilo na niego. Wiedząc, że nie zna odpowiedzi na jej pytanie, wróciła wzrokiem do wcześniejszego punktu. – Znów dałam ciała i nie mów mi że nie. – Po dłuższej chwili odwróciła się i ruszyła przed siebie. Po kilku krokach zatrzymała się. – Może i Pitch ma powody do zemsty, ale ja również. – Jack podszedł do niej z uśmiechem na ustach. Gdy stanął naprzeciwko niej, spojrzała na niego.
 
– Wola walki… jesteś twardsza niż myślałem – stwierdził, nie przestając się uśmiechać. Ona na to zaśmiała się pod nosem. Momentalnie humor jej się poprawił. Kącik jej ust podniósł się wyżej, a ogniki w jej oczach przybrały na sile. Chciał rozluźnić trochę atmosferę i chyba nawet mu się to udało.
 
– Potrafisz być czarujący, gdy czegoś chcesz – stwierdziła spoglądając na niego. Po chwili wyminęła go i zrobiła kilka kroków w przód. Ten uśmiechną się i nie odwracając rzekł.
 
– Skąd to wiesz? Czytasz w myślach? – spytał żartobliwie. Ona odwróciła się i popatrzyła na niego, uśmiechając się.
 
– Blisko. – Chwilę po tym podeszła do niego i szepnął do ucha. – Z oczu można wyczytać o wiele więcej. – Po tych słowach młodzieniec odwrócił się do niej co spowodowało, że ich twarze dzieliły milimetry. Oboje byli teraz w trochę niezręcznej sytuacji. Sarah miała dylemat. Rozum mówił jej by natychmiast to przerwała, natomiast serce doradzało jej zupełnie co innego. Pragnęła posmakować tego czego brakowało jej od tak dawna. Tego zakazanego owocu, który był przez tyle lat nieosiągalny. Mimo że wiedziała z czym to się wiąże, w tym momencie ta myśl nie górowała w jej umyśle. Jednak przypomniała sobie swoje wspomnienia. Mało by brakowało, a w jednej chwili zniszczyła by chęć bliskości jaka w tej chwili królowała.
Jack tymczasem rozmyślał co ma w tej chwili zrobić. Z jednej strony upierał się, że nie czuje do Sary nic oprócz koleżeńskiej sympatii. Ale z drugiej, coś go do niej ciągnęło. To było mu całkowicie obce, a co gorsza nie potrafił się temu oprzeć. Przy niej czuł że pustka, która jest spowodowana wieloletnią samotnością i przeczuciem, że kogoś mu w życiu brakuje, zaczyna się wypełniać miłością i ciepłem.
 
– Jack – zaczęła niepewnie – skończmy z tym teraz... – Mimo jej słownych protestów nie potrafili się przemóc i przerwać tego. Zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej. – Nim jeszcze…– ich twarze dzieliły zaledwie kilka milimetrów. Mieli już zanurzyć się w pełnym miłości, tęsknoty i ciepła pocałunku. Niestety jednak ktoś im nagle przerwał.
 
– Posłuchajcie, mam coś…– zawołał nie dokańczając Zając. Widząc całą sytuację, na początku nie wiedział co powiedzieć, lecz po chwili głos powrócił, pozwalając mówić. – Lepiej chodźcie – rzekł krótko. Na dźwięk jego słów, spojrzeli na niego a potem na chwilę na siebie. Na nieszczęście długo to nie trwało. Sarah powędrowała wzrokiem gdzieś w bok, a Jack zrobił krok w tył, drapiąc się po głowie trochę zmieszany.
 
– Chyba powinniśmy… – zaczął niepewnie.
 
– Tak – przerwała mu po czym cała trójka poszła w kierunku wielkiej kuli ziemskiej na której świeciły nieliczne światełka. Dziewczyna w głębi duszy była wdzięczna strażnikowi, że przyszedł i przerwał tą wszystko. Ale z drugiej strony przeklinała go za to.
Już po chwili wszyscy strażnicy byli zebrani przed wielkim globusem obserwując go z niepokojem. Z sekundy na sekundę światełka na niej coraz szybciej gasły.
 
– Jak one szybko gasną – stwierdził Ząbek. W jej głosie można było usłyszeć smutek i przygnębienie. Jack podleciał na sam czubek wielkiej kuli patrząc na światełka, a po chwili jego wzrok powędrował w stronę Sary. Stała zamyślona z założonymi rękami, a gdy poczuła na sobie jego spojrzenie podniosła wzrok. Na początku przypomniała sobie sytuację, która miała miejsce przed chwilą, lecz później jej myśli powędrowały w zupełnie innym kierunku. Posłała mu porozumiewawcze spojrzenie, świadczące o tym że trzeba dalej coś robić. Nagle z zamyślenia wyrwał ich Zając.
 
– Co jest – zaczął stojąc przed nimi. – jeszcze możemy to odkręcić. Jutro jest Wielkanoc tak? Pomożecie mi. – Już po jego głosie można było stwierdzić, że zaczyna się nakręcać. Ząbek, Mikołaj i Sarah wymienili się spojrzeniami po czym podeszli do niego bliżej, Jack natomiast podleciał i wylądował koło nich. Dla wszystkich pojawiła się iskierka nadziei. Wintry w głębi duszy modliła się by to się udało. Jednak w tej sytuacji modlitwa to o wiele za mało. – Jak damy z siebie wszystko, te światełka będą aż razić oczy.

4 komentarze:

  1. Mogli się pocałować. Szkoda, że do tego nie doszło. No cóż... Kiedyś się doczekam :D
    Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  2. Czemu się nie pocałowali ? Czemu ?

    OdpowiedzUsuń