Szli przez fabrykę, w której
robiono zabawki. Jack musiał bardzo uważać, by na kogoś nie wpaść.
– Wiesz co, to,
co robicie, to nie dla mnie – zaczął.
North starał
się go słuchać, ale musiał coś podpisać, coś sprawdzić.
– Ale księżyc twierdzi,
że jednak tak – dokończył.
Chłopak
rozglądał się wszędzie, North natomiast mijał wszystko i wszystkich, szedł
dalej.
– Poczekaj, od
lat próbowałem się tu włamać, daj się rozejrzeć – rzekł Jack, rozglądając się.
Mikołaj
spojrzał na niego zaciekawiony, lecz po chwili zaczął oglądać, czy Yeti dobrze
wykonują swoją pracę.
– Co to znaczy
„włamać”? – spytał.
Chłopak na to
zaśmiał się, nie przestając się rozglądać.
– No spoko,
Yeti zawsze mnie łapią – wyjaśnił.
Nagle zauważył jednego
z Yeti, którego spotkał za którymś razem przy włamaniu.
– O, cześć,
Feel – przywitał się szybko.
Nie można było
jednak oderwać wzroku od tych wszystkich zabawek, tych kolorów.
– Myślałem, że
zabawki robią elfy? – spytał z zdziwieniem.
North spojrzał
na niego, po chwili pochylił się nad nim.
– Im się też
tak wydaje – szepnął Jackowi do ucha.
On spojrzał na
elfy, które w tej chwili sprawdzały lampki na choinkę. Jeden z elfów był przystrojony
lampkami, a drugi w tej właśnie chwili podłączył je do przedłużacza.
Momentalnie przez elfa przeszedł prąd i stanął na jednej nóżce nieruchomo uśmiechając
się.
Śmiesznie to wyglądało.
Mikołaj,
widząc, jak chłopak przygląda się elfom, podszedł i spojrzał.
– Bardzo
ładnie. Trzymajcie tak dalej – rzekł, chwaląc ich.
Nie minęło dużo
czasu, a złapał Jacka za ramię i ruszył z nim dalej, mijając jednego z Yeti,
który malował roboty na niebiesko.
– Nie, na
czerwono, Folat. – Yeti, gdy to usłyszał, spojrzał na zabawkę, a potem na
wielki rząd robotów, które pomalował.
Załamany
walnął głową o biurko, na którym stał malowany w tej chwili robot. North nie
zwracając uwagi i nie zatrzymując się, szedł dalej.
– Nie obijać
się na hali! – krzyknął.
Tuż po chwili
Jack i Mikołaj doszli do drzwi gabinetu. Gdy chłopak je otworzył, zobaczył dużo
zabawek, lodowe figurki, choinkę, pełno świątecznych gadżetów. Rozglądając się, zauważył, że
jeden z elfów podaje mężczyźnie tort.
Jack
przelotnie na niego spojrzał.
– Nie, dzięki –
odpowiedział, rozglądając się dalej.
Ten na to rzucił
gdzieś wspomnianego torcika. Po chwili wzrok powędrował na Jacka stanowczo.
– No dobrze,
postawmy ławę na kawę – rzekł.
Chłopak posłał
mu zdziwione spojrzenie.
– Kawę na... –
nie zdążył odpowiedzieć, bo nagle drzwi gwałtowanie się zamknęły, zamykając za
sobą zamki.
Spojrzał
momentalnie na drzwi, a gdy wzrokiem wrócił do Kortha, cofnął się przestraszony,
widząc, że podchodzi do niego z poważną miną.
– Kim jesteś,
Jacku Froscie? – spytał, wskazując na niego placem. – Co masz tam w środku? –
dodał.
On natomiast
spojrzał na niego zdziwiony.
– W jakim
środku? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
Nie wiedział,
o co chodzi.
– Skoro
księżyc wybrał cię na strażnika, musisz mieć w sobie coś bardzo... wyjątkowego –
rzekł, po chwili złapał się za podbródek, zastanawiając się.
Nagle spojrzał
na bok i dostrzegł matrioszkę, która stała na półce.
– O, tak mnie
widzisz prawda? – spytał, sięgając po drewnianą lalkę. – Taki wielki, trochę
groźny. Ale kiedy trochę lepiej mnie poznasz... – zaczął, podając Jackowi
matrioszkę, on natomiast ją otworzył, a gdy to zrobił, dostrzegł w środku
trochę mniejszą lalkę z wizerunkiem samego Mikołaja, który miał szeroki uśmiech
na twarzy.
– Jowialny
przyjaciel tak? – spytał z rozbawieniem.
– Ale nie
tylko... jowialny – rzekł, naciskając na ostatnie słowo.
– Jestem też
tajemniczy – dodał.
Chłopak
spojrzał na niego trochę podejrzliwym, trochę zaskoczonym wzrokiem, po chwili otworzył
kolejną lalkę.
–
Nieustraszony... – Chłopak odłożył dolne części lalek i wziął tę, która nie była
jeszcze otwarta, przedstawiała ona Mikołaja z łezką pod okiem, który trzymał
kotka, a koło niego był króliczek. – Wrażliwy – kontynuował.
Jack przyjrzał
się drewnianej lalce.
– A w samym
środku... – Otwierając ostatnią lalkę i odkładając ją na bok, małą natomiast
wziął w rękę.
– Jest też
drewniane niemowlę – stwierdził chłopak, nie rozumiejąc, o co może chodzić
Mikołajowi.
– Przyjrzyj się
– rzekł spokojnie. Nastolatek spojrzał jeszcze raz na lalkę. – Co
widzisz? – spytał
Mikołaj.
Ten natomiast odpowiedział,
niepewnie patrząc na matrioszkę.
– Duże oczy.
North na to zawołał:
– Tak! Duże
oczy, bardzo duże, które są przepełnione... zachwytem – powiedział, łapiąc
Jacka za ramiona.
Po chwili
puścił je i ruszył w kierunku stołu, na którym stały lodowe figurki. Chłopak
natomiast zaciekawiony, a jednocześnie trochę rozbawiony, spojrzał na Mikołaja.
Całej tej sytuacji przysłuchiwała się Sarah, która przypadkowo usłyszała
kawałek rozmowy, postanowiła zostać i posłuchać.
– Właśnie to
mamy w środku, właśnie to określą te oczy, które z zachwytem patrzą na
wszystko, co mnie otacza – dodał po chwili, pokazując na papierowe ptaki, które
latały po całym warsztacie, i na zabawki, między innymi na wóz strażacki, który
jeździł po podłodze.
– ...Oczy,
które widzą w gałęziach drzew, jej magię w powietrzu... – Jack i Mikołaj wyszli
na zewnątrz i obaj przyglądali się latającym w powietrzu zabawkom. – ...Zachwyt
to jest to, co staram się dawać światu... i co staram się chronić w dzieciach,
to, co sprawia, że jestem strażnikiem... – nie dokończył, ponieważ ktoś mu
przerwał:
– To moje
przeznaczenie... – rzekł ktoś zza drzwi.
Jack i Mikołaj
spojrzeli zdziwieni w kierunku dochodzącego głosu. Z cienia wyszła powoli
Sarah, która w tej chwili spoglądała na latające zabawki, jednak chwilę po tym
jej wzrok spoczywał na chłopaku.
– ...moje i
Mikołaja.... – kontynuowała, podchodząc bliżej. – A jakie jest twoje
przeznaczenie, Jack? – spytała.
On natomiast spojrzał
na lalkę, którą cały czas trzymał w ręku. North na dziewczynę, a potem na
chłopaka. Ona, tak jak Jack, popatrzyła lalkę.
– Posłuchaj...
– zaczęła.
Słysząc jej
głos, spojrzał na nią trochę zaciekawionym, trochę zamyślonym wzrokiem.
– Ja wiem,
wiem że chciałbyś być teraz daleko stąd, chciałbyś dalej prowadzić
życie samotnika, tak jak dotychczas... Mnie też jest trudno zaakceptować to,
że będę strażniczką. Nie wiem, czym sobie zasłużyłam na taki... przywilej.
Jednak wujek uświadomił mi... że księżyc nie mógłby nas tak wybrać bez powodu
na nowych strażników. Może dla ciebie to nie jest aż tak ważne, ale teraz
naszym obowiązkiem jest to, czy tego chcemy, czy nie, musimy dopełnić swego
przeznaczenia, inaczej będziemy żałować tego, że nawet nie spróbowaliśmy. Przez
te wszystkie lata, wieki będziemy rozmyślać, będziemy zadawać sobie
pytanie „a może to by coś zmieniło w naszym życiu?” Nie wiem, jak ty, ale ja
chcę wypełnić to przeznaczenie. Może wtedy zostaną mi udzielone odpowiedzi na
pytania, które zadaję sobie praktycznie od trzystu lat. Nie chcę żałować tego,
co już było i czego nie mogę już zmienić. A ty? Będziesz mógł dalej normalnie
żyć z tym żalem? – zakończyła, patrząc w oczy chłopaka.
Miała tylko
cichą nadzieję, że da
mu to do myślenia i zmieni zdanie co do bycia strażnikiem. On natomiast
zamyślony spojrzał w bok, nie wiedział, co odpowiedzieć. W tej chwili sam nie
znał odpowiedzi na pytanie Sary.
– Nie wiem – dodał
po chwili rozmyślania.
Sarah
spojrzała na lalkę, która leżała na dłoni chłopaka. Po chwili uśmiechnęła się
i zamknęła jego otwartą dłoń swoją dłonią, dając mu tym samym do
zrozumienia, by zachował lalkę.
– Mam nadzieje
że niedługo znajdziesz odpowiedź na to pytanie. I podejmiesz właściwą decyzję –
rzekła, spoglądając na Jacka, posyłając mu szczery, pocieszający uśmiech.
On spojrzał na
swoją i Sary ręce odrobinę zaskoczony i zamyślony. Poczuł coś dziwnego, coś
znajomego. Miał takie wrażenie, jakby tą delikatną, ciepłą dłoń już kiedyś
dotknął. Dziewczyna natomiast poczuła to samo. Ze zdziwieniem spojrzała znów na
ich dłonie. Po chwili oboje spojrzeli i uśmiechnęli się do siebie.
Tę chwilę
nagle coś przerwało. Dźwięk skrzydeł, który usłyszała cała trójka,
zmusił ich do spojrzenia w tamtą stronę. To najprawdopodobniej była
Zębuszka. Sarah, która wyrwała się z zamyślenia, puściła rękę Jacka i speszona odwróciła
wzrok.
Nagle zza drzwi
wybiegł królik, a zaraz nim Piasek.
– Mamy problem,
koleś, napadli Zębowy pałac – rzekł
Zając stanowczo.
Przepraszam, ale czuję się jakbym oglądała film. Praktycznie wszystkie dialogi są z filmu. Słowo w słowo.
OdpowiedzUsuńI dobrze że czujesz się jakbyś oglądała film. Opowiadanie jest na podstawie filmu, lecz jednak zostało coś do tego opowiadania dodane, miedzy innymi wątek Sary i sama Sarah, jako postać.
OdpowiedzUsuń58 year-old Research Nurse Leeland Terbeck, hailing from Vanier enjoys watching movies like Melancholia and Lockpicking. Took a trip to Cidade Velha and drives a Ferrari 250 SWB Competizione "SEFAC Hot Rod". wiecej pomocnych wskazowek
OdpowiedzUsuń