300
lat później...
Na biegunie
północnym znajdował się wielki budynek zbudowany głównie z drewna. Wyglądał jak
zwykła chata. Była
to baza położonej się na Śnieżnej Górze, najwyższym szczycie po tej części
globu.
W tym właśnie miejscu zamieszkiwał najpopularniejszy starszy mężczyzna świata.
Gdyby nie to, że miał długą, śnieżnobiałą brodę i włosy oraz to, że był wysoki
i brzuch również nie był w najlepszym stanie, to pewnie nikt by nie wiedział,
że ten najpopularniejszy mężczyzna świata to Święty Mikołaj. Ale znany był
również jako North.
Właśnie ten
oto pan w chwili obecnej zajmował się, według niego, najważniejszą sprawą na
całym świecie. Podśpiewując, robił z bryły lodu kolejną figurkę do swojej
kolekcji; tym razem przedstawiała lokomotywę, która w tej chwili jeździła po
lodowych torach.
– Ha-ha. –
Mikołaj spojrzał w bok i dostrzegł dwa małe elfy.
W tym
momencie podawały mu ciasteczka, jeden z nich wziął jedno do buzi,
lecz po chwili drugi kazał mu wypluć to, co chciał spożyć, co ten też
zrobił.
– No nareszcie
– rzekł uradowany mężczyzna, wziął ciastko i zjadł.
Z zachwytem
delektował się smakiem. Chwilę później jego uwagę przykuła lodowa lokomotywa,
która go w tym momencie mijała, lecz to nie była jedyna rzecz, którą potrafiła,
niewiarygodne było również to, że umiała latać.
W tej chwili,
w tym momencie, szybowała po małym warsztacie Mikołaja, a gdy była
koło drzwi, nagle ktoś gwałtownie je otworzył, tym samym rozbijając ciuchcię na
kawałki. Okazało się, że to jeden z pomocników Northa ,
Yeti.
Wcześniej wspomniana
figurka wylądowała pod nogami mężczyzny. Ten spojrzał na nią zaszokowany.
– Co? Jak? Ale
przecież... – Yeti na te słowa złapał się za głowę, był równie zaskoczony, co
Mikołaj.
Ten natomiast
przez krótką chwilę był wściekły, jednak szybko się uspokoił i złożył ręce,
przybliżając je do twarzy. Chwilę po tym westchnął zrezygnowany.
– Ile razy
prosiłem cię, żebyś pukał?! – krzyknął North, z równie poirytowanym wzrokiem spojrzał
na pomocnika.
Ten tylko
zdenerwowany pokazywał palcem jakiś punkt.
– Sfera snów –
powiedział w swoim języku.
Mikołaj
zaskoczony spojrzał na Yeti.
– Co? Sfera
snów? – spytał.
Wziął jedną ze
swoich szabli na wszelki wypadek i ruszył w miejsce, które wskazał Yeti.
Poszedł szerokim zielonym dywanem, przelotnie spoglądając na małe elfiki.
– Co, wy z
tymi czapkami musicie się tu wiecznie plątać? – rzekł niezadowolony.
Gdy doszedł
do wcześniej wspomnianego miejsca, spojrzał na duży arsenał różnych
przycisków, które były połączone z czymś podobnym do biurka. Koło Northa
stało dwóch Yeti, którzy z niedowierzaniem przyglądali się kuli. Nagle cała
trójka usłyszała kroki, odwróciła się i dostrzegła niewysoką,
młodą dziewczynę o śnieżnobiałych włosach. Miała na sobie rozpinaną
szarą bluzę z kapturem, która sięgała jej za pas, a pod spodem jasną,
niebieską bluzkę, oraz dopasowane rybaczki w odcieniu jagód, a nogi zdobiły
baletki w zabarwieniu bluzki.
Mikołaj
spojrzał na dziewczynę, lecz po chwili znów przyglądał się wielkiej kuli
ziemskiej, na której zaznaczony malutkimi, żółtymi, świecącymi punkcikami był
każdy dom, w którym mieszkały dzieci i które wierzyły w świętego Mikołaja czy
Zębową Wróżkę.
Gdy North
przyjrzał się punktom, dostrzegł, że światełka zaczynają powoli gasnąć, to nie
był dobry znak.
– Co to ma
znaczyć? – spytał.
Z każdą
sekundą punkty gasły.
–
Sprawdziliście oś? To na pewno biegun? – Jeden z Yeti kiwnął głową.
Nagle
coś zaczęło szumieć, gdy cała czwórka przyjrzała się kuli, dostrzegła,
jak coś ciemnego pokrywa błyskawicznie kulę.
– Co to jest? –
spytała zaskoczona dziewczyna o imieniu Sarah.
Po chwili cała
kula została poryta czarną mgłą, która następnie zgromadziła się na
czubku kulki, robiąc okrąg, i po chwili wybuchła. Spokój nie trwał
długo, ponieważ zaraz po tym przez pomieszczenie przeniknął cień,
który okrążył kulę. Niewyraźny zarys zmienił kształt na bardziej ludzki, lecz
nie było wiadome kto to dokładnie jest. Słychać było jedynie złowieszczy
śmiech.
Mikołaj zmarszczył brwi
i przymrużył oczy, przyglądając się mu, ten już jednak zniknął.
– Czyżby to…? –
szepnął.
Po chwili
jednak zwrócił się do elfów:
– Dzwonek... –
Elfy stanęły na baczność, czekając na dalsze instrukcje.
North ponownie
spojrzał na kulę.
– Bierzcie się
do roboty, będziemy mieli gości – rzekł.
Bez
zastanowienia położył rękę na drewnianym uchwycie, przekręcił go i wcisnął.
Nagle kula zaczęła pięknie błyszczeć; były to kolory zorzy polarnej.
Po chwili światło przerzuciło się na niebo nad biegunem północnym.
Było sześć pasm zorzy, które płynęły po niebie.
Sarah podeszła
do wielkiej kuli i zaczęła się jej przyglądać.
– O kim ty
mówisz? – spytała.
North tylko
spojrzał na nią, a potem znów na kulę...
Tymczasem...
W czasie gdy
Mikołaj wzywał wszystkich strażników, czyli Zębową Wróżkę, Zająca Wielkanocnego
oraz Piaskowego Ludka, jedna z pomocniczek Zębowej Wróżki wykonywała pewne zadanie.
Malutki koliberek,
który miał ludzką twarz, był już przyzwyczajony do tego typu zadań, ponieważ
nie robił tego po raz pierwszy. Otóż zadanie polegało na tym, że skrzydlaty
musiał wydostać spod poduszki pewnego dziecka ząbek, a gdy już to zrobi, miał
zostawiać w zamian okrągłą złotą monetę. Po wykonaniu zadania wracał do
pałacu, który leżał wysoko nad chmurami.
Pałac ten był
gigantyczny, pływający na kilku wyspach na niebie. Istniało siedem części
zamku. Każdy budynek zawierał bibliotekę wspomnień, trzymane są tam wszystkie
zęby na świecie. Każde dziecko ma własną szufladę zębów z obrazem twarzy
widocznym z przodu. W centrum pałacu Zębuszka pomagała swoim pomocnikom w segregowaniu
zębów.
Podczas tej
pracy jeden z koliberków zobaczył coś dziwnego na niebie, była to zorza
polarna. Natychmiast szturchnął Zębuszkę i tylko wskazał niebo, a ta spojrzała
na nie zdziwiona. Po tym, co zobaczyła, odłożyła szybko zęby i poleciała w
stronę zorzy polarnej wraz z pomocnikami.
Przyjaciele, strażnicy, nasze zadanie to
chronić wszystkie dzieci na świecie. Przynosić im radość, nadzieję i spokój.
Niestety, wezwałem was dzisiaj z jednego powodu, dzieci są w
niebezpieczeństwie.
W tym samym
czasie Piaskowy ludek, zwany również jako Piasek, dodatkowo robił coś bardzo
ważnego. Pilnował, by każde dziecko na świecie nie miało koszmarów i spało
spokojnie. Jednak w czasie tej pracy, i tak jak to miało miejsce u Zębowej
Wróżki, zauważył zorzę polarną na niebie. Dobrze wiedział, że to nie był
dobry znak. Z pomocą swoich magicznych mocy stworzył złoty, piaskowy samolot.
Chwilę później
wystartował i zaczął kierować się na Bieguna Północnego.
Gdzieś pod ziemią terenów...
Wróg, którego przez stulecia trzymaliśmy w
ryzach, dziś znów chce uderzyć, musimy go powstrzymać.
Niedaleko
Bieguna północnego, tam, gdzie zamieszkiwał Mikołaj, był tunel znany tylko
słynnemu Zającowi. W tej chwili spacerowały w nim cztery jajeczka. Nie były one
normalnymi jajkami. Wyjątkowe było w nich to, że miały nóżki i mogły
chodzić.
Nagle coś
szybkiego i dużo większego od nich przebiegło nad nimi. Postać ta, gdy dotarła
na miejsce, do którego biegła, tupnęła dwa razy w ziemię, a nad nią
pojawiła się dziura. Szybko wyskoczyła i stanęła na ściegu.
Postać, która
przyglądała się zorzy polarnej i siedzibie Kortha, zwano Wielkanocnym Zającem. Był
on wysokim, pewnym siebie oraz wyluzowanym Australijczykiem. Był cały
obrośnięty futrem, a jego oczy miały kolor zieleni. Zając ten, jak wcześniej to
było wspomniane, patrzył na zorzę polarną. Nagle poczuł lodowaty wiatr.
– O, ale
zimno. – Zimno było dla niego prawie nie do zniesienia, jednak nie dał za
wygraną i ruszył w stronę warsztatu Mikołaja. – Stopy mi przymarzają – narzekał.
Natomiast do
Mikołaja zaczęli się zlatywać strażnicy. Piasek był już na miejscu
tak samo, jak reszta.
– Piasek,
dobrze że jesteś! – zawołał Mikołaj. – Nie ściągałbym was wszystkich tutaj,
gdyby sprawa nie była największej wagi – rzekł.
Zębuszka
uciszyła swoje pomocnice; chciała się dowiedzieć, o co chodzi.
– Widziałem
księcia koszmarów... tutaj – powiedział stanowczo North.
Zębuszka nie
mogła w to uwierzyć. Jak to było możliwe?
– Mrok?
Czarny Pan tu? – spytała zaskoczona.
– Tak. Czarny piach
zasłonił sferę snów – opowiadał.
– Jak to
czarny? – spytał zaciekawiony Królik, w międzyczasie malując jedno z swoich
jajek.
– A potem
wielki cień – kontynuował North.
– Zaraz, to
mroku był czy nie? – spytał, nie przerywając swojej pracy, Królik.
North zaczął
drapać się po głowie.
– No... niezupełnie
– rzekł.
– Niezupełnie?
No nie, widzieliście go? – rzekł z rozbawieniem Królik, wskazując na mężczyznę,
a potem spojrzał na Piaska.
Ten stworzył nad
swoją głową piaskowy znak zapytania. To właśnie dzięki piaskowym
znakom Piasek się porozumiewał.
– Świetnie
to ująłeś...
– Słuchajcie,
Mrok planuje coś bardzo złego. Ja to czuję... całym brzuchem – rzekł Mikołaj,
łapiąc się za brzuch.
– Zaraz,
zaraz. To ty ściągnąłeś mnie tu na trzy dni
przed Wielkanocą z powodu brzucha? Chłopie, a jak ja bym ci tak
zrobił na trzy dni przed gwiazdką? – spytał zaskoczony, a jednocześnie
oburzony.
Mikołaj na to
wziął jajko, które trzymał Zając, i ruszył w kierunku wielkiej kuli.
–
Stary, Wielkanoc to nie gwiazdka – stwierdził.
– North, ja
nie mam na to czasu. Zostało mi dwa miliony jaj do malowania. – W tym momencie
Piasek zauważył, że na niebie pojawił się księżyc.
– Malowane czy
nie, to tylko jajka. – Piasek próbował poinformować pozostałych o pojawieniu
się księżyca, ale nie mówił, a jego znaki nic nie dawały.
Sarah, która
przyglądała się całej sytuacji z boku, zauważyła, że Piasek chce coś
przekazać i postanowiła go wspomóc. Z pomocą swoich umiejętności podleciała do
strażnika i wskazała na jednego z elfów. Piasek, wykorzystując radę, zaczął
szukać elfów, po chwili dostrzegł jednego z nich, miał na sobie czapkę z małym
dzwoneczkiem na czubku.
Strażnik
złapał go i potrząsał. Na dźwięk dzwoneczka wszyscy obrócili się w ich stronę.
Piasek stworzył nad swoją głową kulę, która w zamyśle miała być księżycem, i strzałkę, która wskazywała niebo. Mikołaj odwrócił się w stronę księżyca i spojrzał na niego.
Piasek stworzył nad swoją głową kulę, która w zamyśle miała być księżycem, i strzałkę, która wskazywała niebo. Mikołaj odwrócił się w stronę księżyca i spojrzał na niego.
– O, jest pan
księżyc! – zawołał. – Piasek, nie mogłeś nam powiedzieć? – spytał.
Na to
Piaskowemu ludkowi ze wściekłości poleciała piaskowa para z uszu. Mikołaj znów
spojrzał na księżyc.
– Minęło kopę
lat, stary przyjacielu, mów, co się kroi – rzekł mężczyzna.
W tym momencie
wokół nich pojawił się niebieski promień, oświetlając drewniane podłoże, które
dekorowała litera G. Znajdowała się ona na środku koła, które w tym momencie
tworzyli strażnicy.
Jednak
ten promień został zaćmiony przez dziwny cień kształtem
przypominającym człowieka. Królik zrobił na to wielkie oczy. Nie mógł uwierzyć
w to, co widzi.
– To jednak on
– stwierdził zszokowany, spojrzawszy na Mikołaja.
Ten
tylko poklepał się po brzuchu, patrząc na niego, jakby
chciał powiedzieć „a nie mówiłem?”. Po chwili Mikołaj zwrócił się do księżyca:
– Bracie, co
mamy zrobić? – Po tym pytaniu Księżyc bardziej oświetlił literę,
a ta zniknęła.
Zamiast niej
ze środka dziury, która zastąpiła literę, zaczął się wyłaniać
wielki, niebieski kryształ, który był coraz mocniej oświetlany przez
promień księżyca. Zębuszka przyglądała się temu, nie wiedząc, co
to jest.
– Ej, chłopcy,
wiecie, co to znaczy? – spytała, spoglądając na resztę.
North podszedł do
kryształu; Sarah przyglądała się mu bardzo uważnie, nie miała o takich sprawach
zielonego pojęcia, nie była strażniczką, więc nie wiedziała, co jest grane.
– Wybierze
nowego strażnika – rzekł.
Królik
spojrzał na niego zdziwiony, a potem przeniósł wzrok na kryształ.
– Co? Po co? –
spytał zaskoczony, wskazując na niego.
– Bo coś się
kroi. Mówi, że potrzebna nam pomoc – rzekł Mikołaj.
Królik podszedł do
kryształu, przez chwilę się mu przyglądając. Po kilku sekundach się otrząsnął
i zbliżył się do mężczyzny.
– Potrzebna
pomoc? Nam? – spytał rozbawiony.
– Ojej,
ciekawe, kto to będzie – rzekła zafascynowana i niecierpliwa Zębuszka.
Piasek pokazał
nad swoją głową koniczynę.
– Myślisz, że
syrenka? – spytała.
Nagle Sarah
dostrzegła, że kryształ na jej naszyjniku zaczął się świecić.
– Mój
naszyjnik... – zaczęła .
Wszyscy
spojrzeli na nią, a potem na kryształ. Nagle ten znów zaświecił, a
nad nim zaczęło się coś pojawiać, jakieś postacie. Mikołaj nie mógł się
doczekać, by zobaczyć, kto to jest.
Przed nimi
pojawiły się dwie istoty. Chłopak był zakapturzony i trzymał w ręku laskę,
drugą rękę miał schowaną w kieszeni. Dziewczyna, która pojawiła się obok, miała
na sobie rozpinaną szarą bluzę z kapturem, która sięgała jej za pas, a pod
spodem bluzkę. Miała na sobie również dopasowane rybaczki.
North od razu poznał tych dwojga.
Jednej z postaci nie znał osobiście, ale wiele o niej słyszał, może nawet zbyt
wiele. Drugą poznał od razu, dobrze wiedział, kto to jest, lecz
nie dopuszczał do siebie myśli, że tą dziewczyną jest...
– Sarah? ...i
Jack Frost? – spytał zaskoczony.
Koliberki,
które były koło Zębuszki, patrzyły na postać chłopaka rozmarzone. Był on
obiektem ich westchnień. Strażnicy w porównaniu do pomocniczek Ząbka spojrzały z niedowierzaniem na postać dziewczyny, no,
może nie wszyscy.
Królik nadal
wpatrywał się w chłopaka.
– To są chyba
jakieś żarty.
– To on będzie
nam pomagał chronić dzieci? – spytała Zębuszka.
North nic nie
odpowiedział, cały czas wpatrywał się w postać dziewczyny.
– Jack Frost?
Jego nie obchodzą dzieci, jedyne, co robi, to zamraża rury i
przeszkadza mi w pracy, to nieodpowiedzialny, samolubny... Wiele można o nim
powiedzieć, ale na pewno nie to, że jest strażnikiem. – Królik jednak
nie dokończył, ponieważ przerwał mu North, który już się otrząsnął.
– Dobrze wiem,
że za nim nie przepadasz, ale nie zapominaj, że księżyc nie wybrał tylko jego –
rzekł, a na te słowa wszyscy spojrzeli na Sarę.
Ona już
wiedziała, co wszyscy chcą powiedzieć.
– O nie, nie,
nie, nie. Nie namówicie mnie na to. Ja nie dam rady, to wasza praca –
stwierdziła.
Zębuszka
podleciała do niej i złapała za ramię.
– Sarah,
dobrze wiesz, jak to jest być strażnikiem. Przez 300 lat żyłaś z jednym... –
Wskazała na Northa, a ten podniósł dumnie głowę. – Dobrze wiesz, jak ważne są
nasze zadania. To nie zabawa, a poważna sprawa. Każdy z nas musiał się z tym
pogodzić, teraz twoja kolej. A poza tym nie jesteś sama... masz nas –
dokończyła z uśmiechem, pokazując na wszystkich strażników.
Sarah
spojrzała na nich. Dobrze zdawała sobie sprawę, że to nie są przelewki i że
sprawa jest naprawdę poważna. Po dłuższej chwili jej wzrok spoczął na
krysztale, a dokładnie na postaci, która prezentowała ją. Nie miała
wyboru.
– No dobrze –
jęknęła zrezygnowana.
Wszyscy w
uradowaniu spoglądali na nią. North podszedł do nastolatki i złapał
ją za podbródek tak, by spojrzała na niego.
– To, że
księżyc cię wybrał na strażniczkę, nie jest przypadkowe. – Na słowa mężczyzny dziewczyna
spuściła wzrok.
– Tak, wiem,
tylko nie wiem, czy chcę wiedzieć, dlaczego mnie wybrał – zaczęła. –
Zastanawia mnie jeszcze coś... – Mikołaj spojrzał na nią pytająco. – Dlaczego
wybrał jego? – spytała, wskazując na postać chłopaka.
Na początku muszę napisać, że masz śliczną grafikę bloga. Bardzo mi się podoba. Robiłaś sama?
OdpowiedzUsuńCo do postu - ŚWIETNY. Kocham tego tupu opowieści. Są interesujące, ciekawe. Łatwo je można wynudzić jednak ty masz talent i chętnie przeczytam następne.
podsumowując - WIELKIE ŁAŁ
Dziękuję za komentarz. Odpisuję, ponieważ napisałaś o grafice. Oczywiście zajmuję się grafiką komputerową ( blog z moimi pracami http://unforgettable-work.blogspot.com/ ) \, ale nie szablonami. Taki przepiękny szablon zamówiłam na http://zaczarowane-szablony.blogspot.com/ serdecznie polecam. Dziewczyny robią cuda, dosłownie.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz dziękuję za opinie. Dodam jeszcze z zakładkę z informacjami o pojawieniu się nowych rozdziałów. Tak zwane zwiastuny.
Masz bardzo fajny blog i nowa bohaterka super to wymtśliłaś czekam na następne wpisy. Ja natomiast mam bloga o Jack'u http://jaackfroost.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńopisałaś scenę z filmu? czemu ma to służyć?
OdpowiedzUsuńProszę przeczytać informację obok.
UsuńPozdrawiam
Anne
To znowu ja, tak, przykro mi xD
OdpowiedzUsuń"W tym właśnie miejscu zamieszkiwał najpopularniejszy starszy mężczyzna świata." - może po prostu 'starszy' albo coś? Bo to nieco dziwnie brzmi. Podobnie jak to: "brzuch również nie był w najlepszym stanie"
Wiele razy używasz zwrotów 'ten z kolei rzekł', 'ten na to', 'tamten coś tam coś'. To się przydaje, ale używaj też imion albo jakichś zamienników, np. na Mikołaja mów (albo raczej pisz) starzec, na elfy stworzonka i tak dalej. Bo przez to trochę ciężko się połapać, co kto zrobił i co kto powiedział. A, i 'wcześniej wspomniane miejsce', tego też sporo.
" Czyżby to? - szepnął mężczyzna." - może po 'to' wielokropek, by ukazać, że to przerwane zdanie, bo samo 'czyby to' brzmi... hmm, dziwnie.
"W czacie gdy Mikołaj wzywał wszystkich strażników, czyli Zębową Wróżkę, Zająca Wielkanocnego i Piaskowego Ludka jedna z pomocniczek Zębowej Wróżki w tym czasie wykonywała pewne zadanie." - słowem 'czyli' stworzyłaś wtrącenie, w którym wymieniłaś strażników. Warto więc to wtrącenie przecinkiem zakończyć. Tutaj to samo: "Malutki koliberek, który miał ludzką twarz był już przyzwyczajony do tego typu zadań" - wytrącenie jest, ale nie zakończyłaś go przecinkiem.
"Jednak w czasie tej pracy również tak jak to miało miejsce u Zębowej Wróżki, i jej pomocnicy zauważył zorze polarną na niebie." - 'zauważyli' chyba ;)
"- O, ale zimno. - Zimno było dla niego prawie nie do zniesienia" - powtórzenia, Nie lepiej zamienić ostatnie 'zimno' na 'chłód', 'ziąb', 'mróz'? Synonimy to rzecz genialna i bardzo przydatna!
"Piasek dobrze że jesteś - zawołał Mikołaj."- przecinek po 'Piasek'
"Tak. Czarny piach zasłonił sferę snów - opowiadał." - to tylko 'Czarny' należy do nazwy własnej? Jeśli 'piach' też, to wypadałoby napisać go wielka literą.
"Po tym pytaniu, Księżyc bardziej oświetlił literę, a ta zniknęła" - po 'pytaniu' przecinek jest niepotrzebny
"Ej, chłopcy wiecie co to znaczy?" - po 'chłopcy' przecinek
"Drugą poznał od razu dobrze wiedział kto to jest" - po 'razu' przecinek
Także ten. PRZECINKI!! I powtórzeń dużo. A teraz treść.
No ja właśnie miałam zapytać, co Jack ma z tym wspólnego, ale jak tylko przeczytałam o wyborze nowych strażników, to już wiedziałam! Ale że w sensie co, Sarah też? ;> Hym hym, wspominałaś na czacie, że w następnym odcinku pojawi się wątek miłosny... chyba już wiem nawet, jaki :D No właśnie, a czemu akurat niego? Proszę proszę, samolubny Jack... w sumie nie dziwie się, mieć takie umiejętności i ich nie wykorzystywać? :D No dobrze, zobaczymy, co będzie dalej. czekam na nexta i pozdrawiam! :D