Grudzień, rok 1712.
W ten właśnie
dzień wydarzyło się coś niezwykłego, coś, czego nikt się nie spodziewał, a
zwłaszcza chłopak o imieniu Jack. Ów młodzieniec obudził się w nietypowej
sytuacji.
Gdy powoli
otwierał oczy, dostrzegł, że był pod wodą. W dodatku akwen pokryta była lodem.
Po chwili coś zaczęło go ciągnąć ku powierzchni, a lód zaczął się kruszyć.
Nie wiedziałem, co się dzieje. Bałem się.
Ale potem... potem zobaczyłem księżyc.
Chłopak wisiał
w powietrzu, przez chwilę nie mógł złapać oddechu... Był taki wielki, taki... jasny.
Jego blask rozproszył ciemność. Wpatrywał się w księżyc, jakby był to
najpiękniejszy obraz na świecie.
A wraz z nią, zniknął mój strach.
Powoli opadał
na ziemię.
Skąd się tam wziąłem i co miałem robić?
Jack dotykając
grubej warstwy lodu, stało się coś, czego się nie spodziewał, lód pokrył się
szronem.
Nigdy się tego nie dowiedziałem.
Spojrzał na
swoje dłonie, a potem na ubranie. Następnie zerknął na księżyc, by po chwili
zacząć się mu bacznie przyglądać. Rozejrzał się wokół, oceniając swoją
sytuację.
Dookoła
jeziora było pełno drzew i śniegu. Gdy ruszył przed siebie, mało brakowało do
tego, aby się poślizgnął. Po zrobieniu kilku pierwszych kroków poczuł, że na
czymś stanął. Spojrzawszy w dół, dostrzegł wyglądającą na starą drewnianą laskę.
Nie
zastanawiając się długo, Jack dotknął jej nogą, a ona natychmiast zamarzła.
Ciekawość jednak nie ustąpiła i zaraz patyk był w rękach chłopaka. Lecz gdy
tylko jej dotknął, coś wystrzeliło z drugiego końca. Nie można było odgadnąć,
co to właściwie było, ale spowodowało to, że lód pokrył się dziwnymi wzorkami.
Jack spojrzał
na kijek z niedowierzaniem, a jednocześnie z radością i uśmiechem na ustach.
Szybko podszedł do drzewa, które rosły niedaleko. Kijkiem dotknął jego pnia, a
ten zamarzł. Nie dowierzając, przyjrzał się temu zjawisku. Kolejne spotkała
taka sama dola.
Nie minęło
dużo czasu, a Jack biegał po całym jeziorze, sunąc laską po tafli. Po chwili
coś poderwało go w górę, okazało się, że to wiatr. Poszybował wraz z nim. Gdy
już opanował nową umiejętność, przez chwilę wpatrywał się w jezioro, lecz nie
nacieszył się tym zbyt długo, ponieważ po chwili zaczął spadać na ziemię. Na
całe szczęście upadł na grubszą gałąź drzewa i kurczowo się jej uczepił.
Nagle z daleka
Jack dostrzegł wioskę.
Przy pomocy
nowych umiejętność poszybował w górę, jednocześnie próbując nabrać w tym
wprawy. Poleciał do wcześniej wspomnianej wioski, a gdy już był na miejscu, próbował
wylądować, lecz to nie było takie proste. Mało brakowało, by znów upadł tym
razem na dach jednego z domów, lecz udało się mu bezpiecznie dotknąć ziemi,
choć chwilę po tym, nie odzyskując równowagi, wylądował w śniegu. Szybko
otrzepał się z białego puchu i ruszył w głąb wioski.
Szczęśliwy
mijał ludzi, witając się z nimi. Nagle zauważył, że jakiś chłopczyk biegł za
psem, a tym samym w jego stronę.
– O, hej,
słuchaj, możesz mi powiedzieć gdzie je...? – Jack nie dokończył zdania,
ponieważ stało się coś dziwnego.
Chłopiec,
który biegł w jego kierunku, po prostu przez niego przebiegł. Jakby... jakby
był duchem. Z szokiem spoglądał w miejsce, gdzie ostatni raz widział chłopca, a
potem obejrzał się za siebie. Chwilę po tym prawie każdy mieszkaniec wioski
przechodził przez niego.
Nie ukrywał,
że był w wstrząśnięty. Rozglądał się z strachem w oczach... Nazywam się Jack Frost. Skąd to wiem?
Księżyc mi powiedział.
Jack nie
chciał długo pozostać w tym miejscu. Szybko okrył się swoją krótką peleryną i
ruszył w głąb ciemnego, mrocznego lasu.
Uświadomił mi także, że czegoś mi brakuje,
lecz nie wiedziałem, czego konkretnie. Teraz już wiem, że tu chodzi nie o
rzecz, a o osobę, którą mam nadzieję kiedyś spotkać... To wszystko, czego się
dowiedziałem... Ale było to bardzo, bardzo dawno temu...
Bardzo ciekawy prolog. Rzadko kiedy na blogu z opowiadaniem widzę prolog, a co dopiero takiej długości. To bardzo dobrze. Miło się czyta. Dostrzegłam się bardzo drobnych błędów, ale każdemu się zdarzają, np. "wodom" - *wodą, ale poza tym nic nie mam do zarzucenia. Blog jest bardzo ładny. Pozdrawiam i życzę weny i dużo szczerych opinii od czytelników :)
OdpowiedzUsuńWchodzę i widzę piękny szablon więc zaczynam czytać. Czytam, czytam i widzę, że nie stosujesz znaków interpunkcyjnych, popełniasz dużo błędów i często powtarzasz wyraz w bliskiej odległości. To przeszkadza w czytaniu. Bohaterów opisałaś świetnie jednak tak jak już wspominałam - robisz błędy. Popraw to bo treść jest serio świetna. Nie wiem co ci tu jeszcze napisać. Pierwszy raz spotykam się z tego rodzaju blogiem i jestem zaskoczona. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Oby tak dalej, a wyjdzie świetna opowieść fantastyczna. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za szczerą opinię na moim blogu. ;)
Hej :) Masz niesamowity blog , bardzo mi się podoba :*Dlatego mianowałam twój blog do Liebster Award .Jeżeli chcesz dowiedzieć się, jak w tym uczestniczyć, wejdź na nasz blog. Wszystko jest tam napisane .; ]
OdpowiedzUsuńhttp://caloric-lollipop.blogspot.com
super, bardzo mi się podoba *-* zapraszam do mnie jak masz chwilkę luckymemory.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNom spoko post^^ Zapraszam do sb. Za każdy komentarz i obserw. zawsze rewanż:) Ja oczywiście oberw. i liczę na rewanż:)
OdpowiedzUsuńmiss-hanuss.blogspot.com
Dlaczego poprostu opisałaś scenę z filmu ?
OdpowiedzUsuńTak sobie pozwolę na początku trochę popoprawiać, mam nadzieję, że nie będziesz miała mi tego za złe.
OdpowiedzUsuń"Gdy powoli otwierał oczy dostrzegł że był pod wodą." - po 'że', prócz kilku wyjątków (np. mimo że), pisze się przecinek.
"W dodatku akwen pokryty był taflą lodu, była przykryta lodem." - przeczytaj to zdanie :D
"A wraz z nią, zniknął mój strach." - tu nie jest potrzebny przecinek.
"Dotykając grubej warstwy lodu stało się coś czego się nie spodziewał(...)" - tu z kolei przydałby się przecinek, po słowie 'coś'
"Dotykając grubej warstwy lodu stało się coś czego się nie spodziewał, lód pokrył się szronem." - ostatni przecinek zamieniłabym dwukropkiem.
"Lecz gdy tylko jej dotknął coś wystrzeliło z drugiego końca kijka" - po 'dotknął' przydałby się przecinek
" Na całe szczęście spadł na grubszą gałąź drzewa i kurczowo się jej uczepił .Konkretnie światło, które świeciło gdzieś w oddali." - nie rozumiem, skąd te światła, jak on na gałęzi wisiał? ;)
"Nazywam się Jack Frost. Z skąd to wiem? Księżyc mi powiedział. " - przecież piszesz w trzeciej osobie.. Możesz dodać, że to jego rozmyślania albo walnąć to kursywą.
Ogólnie to przecinki. A tak to super! nasz jack ma bardzo ciekawą umiejętność, chciałabym taką mieć :( W ogóle podobało mi się to miejsce, w którym się znalazł. No i ta wioska... to ten, od jest duchem czy oni? O.o Ale ten fragment podobał mi się najbardziej <3
Ok, mam naprawdę nadzieję, że nie gniewasz się na mnie za to, że wybazgrałam tyle uwag :( Ale uwierz mi, nie robię tego ze złośliwości, ale jeśli lubisz pisać, a sądzę, że lubisz, to nie chciałabyś stać w miejscu, tylko się rozwijać, prawda? :) Właśnie do tego są takie blogi - by pisać swoje, pokazywać mniej doświadczonym, jak to się robi i uczyć się od tych, którzy wiedzą nieco więcej. Broń Boże, że ja też jestem ta lepsza! ja też mam swoje błędy przeklęte, ale właśnie na tym to polega - uczę się! I ty, mam nadzieję, też :)
Ogólnie to dzięki za odwiedzenie mojego bloga (merciless-time) i byłoby miło, gdybyś odwiedzała go częściej, coby po to, by poczytać C: ja na pewno będę zaglądała tutaj, także informuj mnie o nowościach, oto gadu: 42714428. Ok, idę czytać dalej, bo przede mną jeszcze jeden rozdział. weny życzę i pozdrawiam gorąco! Albo raczej lodowato :D